sobota, 23 czerwca 2012

Rozdział 1



Wreszcie na miejscu- pomyślałam wysiadając z samolotu. A więc czas zacząć nowe życie, w nowym miejscu z nowymi ludźmi. Boję się, nie wiem czy się tu odnajdę.

Skierowałam się w kierunku odebrania bagażu. Wzięłam dwie walizki i skierowałam się w główne wyjście z lotniska. Zajęło mi to jakiś czas, ludzi było dużo miałam problem z pójściem gdziekolwiek. Wyszłam z budynku a następnie szłam w kierunku ulicy mając nadzieję że gdzieś znajdę jakąś taksówkę. I tutaj tkwi problem, żadnej taksówki nie widać. Pomyślałam że może przejdę się kawałek w jedną stronę i gdzieś znajdę postój taksówek. Szłam tak 20 minut rozglądając się dookoła, a żadnych postoi nie było. Zaczął padać deszcz, zdenerwowana dalej szłam przed siebie. Ulewa stawała się coraz większa, już po kilku minutach byłam całkiem przemoczona. Nawet już ludzi nie widziałam na ulicy, wszyscy pochowali się do domów. Przejeżdżał tylko od czasu, do czasu samochody na ulicy.

- Czy w Londynie nie ma żadnych taksówek?! -krzyknęłam nawet nie wiem do kogo.

Byłam już zmęczona, usiadłam na walizce i wyjęłam telefon z torby podręcznej. Oczywiście żeby było wesoło rozładował się. Siedziałam na walizce, wpatrując się w ulice. Nagle zobaczyłam jak jakaś taksówka jedzie. Szybko wstałam, zostawiłam wszystkie rzeczy na chodniku i pobiegłam na ulicę jak jakaś idiotka. Nie myślałam że może mnie jakieś auto przejechać, była to odruchowa sytuacja.

Samochody zaczęły hamować oraz trąbić, a ja zatrzymałam się przed taksówką z zwycięską miną. Podbiegłam do okna kierowcy.

- Czy może pan mnie zawieść do domu?- mówiłam z nadzieją w głosie.

- Pani jest nie normalna, wybiegła pani ryzykując swoje życie i innych, tylko po to żebym ja zawiózł panią do domu?!- taksówkarz był bardzo zdenerwowany.

- Przepraszam, a zawiezie mnie pan?

- No dobra wskakuj.- powiedział, pokazując ręką na drzwi z tyłu.

- Już idę, tylko muszę wziąć swoje rzeczy z chodnika.- znowu przebiegłam na drugą stronę ulicy. Taksówkarza mina była bezcenna. Gdy zbierałam swoje rzeczy, pan kierowca podjechał pod sam chodnik. Przynajmniej nie musiałam znowu stopować ruchu drogowego. Włożyłam walizki do bagażnika, a potem wsiadłam do samochodu.

- Pan mi życie ratuje!- powiedziałam z ulgą, byłam naprawdę tym dniem wykończona.

- Kiedyś nie zdążę, jak będzie pani tak sobie hasać po ulicy! No dobrze, gdzie jedziemy?- a więc właśnie wtedy przypomniało mi się że rodzice kupili mi dom, zapisali adres na karteczce.

Szukałam karteczki 5 minut aż w końcu ją znalazłam. Podałam kierowcy.

- No no no. Widzę że panienka mieszka w bogatej dzielnicy.

- Ja jeszcze nigdy tutaj nie byłam. - przyznałam, a potem pojechaliśmy.

Po 15 minutach, byłam już pod domem. Stałam jak wryta, rodzice kupili mi wille a nie dom! Ostatnio dobrze szły im sprawy finansowe więc problemu z pieniędzmi nie ma, wręcz jest ich za dużo, no ale tego to się nie spodziewałam.

Powoli weszłam do domu i znowu zaskoczenie. Jest w nim przepięknie, jakby nie był dla mnie tylko dla jakiejś gwiazdy. To wspaniałe.

Nie miałam siły na zwiedzanie domu, więc tylko odnalazłam sypialnię i położyłam się na łóżku. Na leżąco zdjęłam mokre ubrania z siebie, a potem zrzuciłam je na ziemię. Gy tylko skończyłam od razu zasnęłam.




~Następnego dnia~~




Obudziłam się nawet nie wiem o której. Nie chętnie wstałam ale stwierdziłam że już trzeba. Poszłam szukać łazienki, jak ją znalazłam i zobaczyłam się w lustrze to aż się wystraszyłam. Włosy wyglądały fatalnie, całe po kołtunione i zlepione. Makijaż rozmazany, wczoraj nawet nie zdążyłam go zmyć. Poszłam po ręcznik i ubrania na dzisiaj, a potem zrobiłam sobie długą, bardzo gorącą kąpiel. Po wyjściu z łazienki, miałam ochotę coś zjeść, no ale lodówka pusta. Zebrałam się do sklepu, którego nie wiedziałam gdzie jest. Kierowałam się mapą ale nie za bardzo mi to wychodziło. Pytałam się więc przechodniów o drogę. Po dłuższym czasie znalazłam sklep, kupiłam potrzebne rzeczy na śniadanie i wróciłam do domu. Spokojnie zjadłam śniadanie. Nagle zrobiło mi się bardzo smutno. Nie znam tu nikogo, a ostatnią osobą z jaką rozmawiałam to jest kierowca z wczorajszej taksówki. Postanowiłam że nie będę siedzieć w domu i pójdę do galerii na zakupy zaopatrzyć się w nowe ubrania.




~Po 2 godzinach.~~

Kupiłam już kilka ładnych rzeczy, szłam do jakiegoś lokalu z jedzeniem, gdy nagle mnie ktoś zatrzymał.

- Przepraszam, czy mogłabyś nam zrobić zdjęcie z Niallem Horanem?! Bo wszystkie chcemy być na zdjęciu a nie ma kto zrobić.- mówiła jakaś uszczęśliwiona dziewczyna.

- Oczywiście, że mogę. Poczekajcie, tylko odłożę rzeczy na ławce.

Zrobiłam im 3 zdjęcia, a następnie poszłam w kierunku w którym szłam wcześniej. Znowu ktoś mnie zaczepił. Był to chłopak,blond włosy któremu robiłam przed chwilą zdjęcia z jakimiś dziewczynami.

- Wypadło ci z torebki.- powiedział wręczając mi moją mapę miasta.

- O dziękuję, nie musiałeś.- uśmiechnęłam się do chłopaka i się odwróciłam znowu kierując się w kierunku w którym szłam wcześniej.

- Poczekaj!- usłyszałam znowu tego samego chłopaka. Zatrzymałam się odwracając się w jego stronę.

- Jestem Niall. A ty?- skierował swoją dłoń w moim kierunku. Cały czas mi on kogoś przypominał tylko kogo???




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No to to jest mój rozdział pierwszy. Mam nadzieję że będzie to ktoś czytał. Było by mi bardzo miło. Wiem że rozdział krótki, następny może będzie dłuższy.

Zapraszam do komentowania. :)

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział :D Bardzo się ciesze, że tutaj wpadłam <333 Zakochałam się w tym blogu :* Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie fajnie! :D Czekam na następny :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezuuuuu ! Ale super ! Świetnie piszesz i na pewno będę czytać twojego blogaaa. Kurdeee, chcę następny <3
    Normalnie piszę komentarze w stylu "Fajny rozdział, czekam na następny" ale ten blog jest taki fajny że normalnie kocham cię że go piszesz ! Perszy rozdział nigdy nie robi na mnie wrażenia a tutaj tak, nie wiem czemu. W kocu nie działo się nic specjalnego, ale po prostu jest mega mega mega mega super. Kiedy dodasz następny ?

    OdpowiedzUsuń